Silniki. Cuda downsizingu

…czyli o tym jak europejskie koncerny motoryzacyjne oraz tzw. ekolodzy zniszczyli nam – konsumentom przyjemność z posiadania nowego samochodu:

W latach 70tych auta w Europie miały wiele niedociągnięć i cały czas pracowano nad wydłużeniem żywotności, poprawą bezpieczeństwa oraz komfortem użytkowania. Inżynierowie i konstruktorzy opracowywali coraz to lepsze silniki za pomocą cyrkla i desek kreślarskich oraz wielu godzinom testów. Owszem, pojawiały się jakieś pogłoski o zmianach klimatycznych ale nikt nie brał tego poważnie. Lata leciały, mamy lata 90-te, silniki są naprawdę dobre VW z pojemności 1.6 wyciąga 75 koni w silnikach benzynowych. Diesle często nie mają nawet turbiny, przebiegi na poziomie 600 tys. km często więcej nie robią na nikim wrażenia a w dieslach często ponad 1 mln i więcej. Z wyposażenia chroniącego środowisko pojawiły się katalizatory oraz zawory EGR, do tego silniki benzynowe wspaniale znosiły zasilanie LPG.

15389537477_039e829ce3_zMinął rok 2000 powstało wiele wspaniałych silników typu niezniszczalne 1.9 TDI szczególnie w wersjach 90 km oraz 110, dosłownie pancerne 1.9 SDI 64 km oraz świetne benzyniaki. Bardzo wiele marek miało w ofercie silniki V6 oraz V8 (obecnie poza klasa premium praktycznie są w zaniku).

Producenci zaczęli liczyć zyski i straty, księgowi wzięli się do roboty, zieloni urośli w siłę, w mediach co po chwilę słyszy się o globalnym ociepleniu, taki stan rzeczy nie mógł się na starym kontynencie długo utrzymać i w okolicach roku 2005 wszystko miało się zmienić. Na pierwszy ogień poszły diesle. Zaczęto podnosić moc, doszły awaryjne elementy jak koło dwumasowe, system common rail, turbiny o zmiennej geometrii… Diesle stały się mocniejsze, elastyczniejsze, mniej paliły, były bardziej ekologiczne… cud miód… niestety często już po 200 tys. km zaczęły się bardzo kosztowne awarie sięgające nierzadko 10 -15 tys. zł. Później nastąpił szczyt bezczelności, jak się miało okazać, nie ostatni. Filtr DPF – szumnie reklamowane urządzenie – sprawiające że spaliny z diesla będą niczym górskie powietrze.

10158787236_cd3f18dd8f_o

DPF sprawił że używanie diesla w mieście stało się wręcz niemożliwe, olej silnikowy miesza się z ropą, podczas częstych dopaleń często dochodzi do zatarcia turbin, jak i całego silnika. Rozwiązanie było proste – do miasta silnik benzynowy – wielu ludzi przesiadło i przesiada się na benzyniaki ale i na to producenci szybko zareagowali…

Downsizing, cudowna technologia, niemal kosmiczna, mająca sprawić, że auta będą miały mocne silniki będą mało palić oraz będą eko, do tego prawie nie wymagają obsługi wymiany oleju co 50 tys. km są wystarczające.

Powstały takie silniki jak np 1.4 TSI 140 lub nawet 180 KM. Ford 1.0 125 KM. Niestety, skrajne wysilenie jednostek spowodowało niezwykle częste i kosztowne awarie wyciągające się łańcuchy rozrządu, pękające głowice, zacierające się turbiny, często już po 50 tys. km. Masa awaryjnej elektroniki elektronika w autach będzie się psuła ponieważ nie używa się już ołowiu do łączeń na płytkach drukowanych – kolejny wymysł zielonych – doczekaliśmy się czasów, że samochody po gwarancji nadają się na złom, bo nie będzie się opłacało ich naprawiać, a to nie koniec…. od 2017 roku DPF trafi do silników benzynowych, a dieslach już się pojawia układ AdBlue.

Praw fizyki oszukać się nie da. Silnik tłokowy żeby był trwały musi mieć pojemność i cylindry – niestety taka jego natura. Olej powinno się zmieniać co ok. 15 tys. km. Tego tematu też się nie przeskoczy – nowoczesne silniki potrzebują paliwa 98 oktan to też podnosi koszt.

Na koniec: Motoryzacja odpowiada za 20 proc. emisji CO2, wyprodukowanie samochodu to koszmarne ilości energii i tony CO2. Pytam się – gdzie tu ekologia? To nie ma nic wspólnego z ekologią – daliśmy to sobie tylko wmówić przez sprytne zabiegi marketingowe.

Pozdrawiam,

Andrzej Nowacki