Tytuł dzisiejszego wpisu nie odzwierciedla rzeczywistego stanu moich treningów. To jest pierwszy wpis z planowanego cyklu „dziennik treningowy” ale nie jest to pierwszy trening. Od jakiegoś czasu nie tylko adminuję bloga, ale także znów się ruszam, zaliczyłem już łącznie kilkanaście porządnych treningów na siłowni i/lub treningów marszowych oraz kilka lżejszych, rozruchowych, więc mogę oficjalnie napisać – ruszyłem się w końcu na dobre – czas zacząć sobie prowadzić dziennik treningowy. OK, lecimy…
- 6556 kroków intensywnego marszu
- 57 minut treningu
- 323 spalonych kcal
- 5,16 przebytych km
Powyżej wpisuję dane z ostatniego wieczornego treningu marszowego. Reszta w nagraniu MP3 na temat marszu i joggingu, które przygotowałem wcześniej, podczas któregoś ze wstępnych treningów.
Zapraszam do wysłuchania audycji!
Piona! Ostatnio zacząłem rzucać okiem na Twojego bloga. Prowadzę siedzący tryb życia, biuro w domu to przekleństwo! Kiedyś biegałem, biegałem na orientacje, gdzie 10 km po lesie to nie problem. Ale to było bardzo kiedyś(wiek 14-16 lat), a od 5-8 lat praktycznie się nie męczę. Ważę 102 kg przy wzroście 183, 1982 rocznik.. Czuję, że muszę coś zmienić, ale nie mam bodźców, nie chce mi się. Mam żonę, 2 letnie dziecko i pracę w domu. Czasami zajmowanie się dzieckiem pochłania cały wolny czas (przynajmniej tak mi się wydaję). Kilka słów o mnie:
Kiedyś próbowałem jakiś diet, śródziemnomorska, dukana, atkinsa, efekt – efekt jojo…
Moje minusy – lubię jeść, lubię mięso, lubię fast foody, jem mało warzyw i prawie w ogóle owoców, pije alkohol (forma relaksu w tym stresującym życiu), nie piję mleka. Moje plusy – piję dużo wody, pety palę tylko okazjonalnie, jem mało słodyczy, czasami kefir/jogurt, staram się nie jeść po 20:00 ale zdarza się po piwku. Coraz częściej atakują mnie bóle zwyrodnieniowe, reumatyczne w kostkach/przyczepach ściegień w stopie, kolanach.
Generalnie jestem leniwy, jestem handlowcem, gdzie leniwość to zaleta 🙂
Masz może jakiś pomysł jak się ruszyć?
Mam nadzieję, że zapodasz jakąś poradę, wsparcie, może jestem materiałem na kolejny temat 🙂
Dzięki i pozdro!
Paul Broda
hah, w sumie dość podobny profil „użytkownika” jak ja
myślę, że coś możemy tu pomotywować, moj blog jest blogiem prywatnym z jednej strony, ale też „zapleczowką” lokalnego klubu fitness/siowni i poproszę trenerów, by Ci odpisali
na początek – co zastosowałem u siebie – moja osobista opinia:
1. zero piwa, zero słodkich/dosładzanych alkoholi (jeśli jest okazja towarzyska wino wytrawne, czysta wódka, w umiarze)
2. mięso nie tuczy, smalec nie tuczy, oliwa i tłuste ryby nie tuczą, itp. mimo, że kiedyś tak powszechnie myślano – tuczy białe pieczywo w fast foodach, cukier do kawy, ciasto, ciastka, slodycze, mleko też tuczy 😉
3. trzeba się przymusić do warzyw, podstawa