Czy wiesz, że papryczki chilli oraz inne odmiany ostrej papryki, papryka ostra, papryka czereśniowa czy pieprz cayenne zawierają kapsaicynę, która jest obecnie składnikiem wielu fat-burnerów? Dlaczego?
Substancja ta nie tylko ma pikantny smak, nie tylko pali w gardle i rozgrzewa, ale także nakręca nasz metabolizm nawet ponad 20% do dwudziestu kilku %.
Oczywiście to jest kwestia indywidualnej tolerancji i przyzwyczajenia, jednak jeśli chcesz zrzucić parę kilo, w jakimś rozsądnym czasie przed treningiem (abyś nie był ociężały) możesz zjeść coś lekkiego z jedną z wyżej wymienionych przypraw. Pamiętaj jednak, że dobra papryczka „pali dwa razy”. Co to znaczy? Przekonasz się następnego dnia po spożyciu 🙂
To prawda. Te papryczki są składnikiem termogeników, zwłaszcza po delegalizacji efedryny w sporcie.
Z resztą, moim zdaniem delegalizacja efki to była dobra decyzją. To jest jednak środek psychoaktywny nad używany przez lamerię.
Takim zastosowaniem chilli zainteresowałam się już dawno, kiedy to zaczęłam zwracać większą uwagę na swoje kilogramy. Skutecznie wprowadziłam papryczkę do swojej kuchni i nie dość, że zauważyłam cudowne rezultaty w połączeniu z dobrą dietą i ćwiczeniami to jeszcze wzbogaciłam swoje dania o dodatkowe walory smakowe. Z początku nie szalałam z ilością, nie byłam przyzwyczajona do ostrych potraw. Teraz mam trochę większą odwagę z tym eksperymentować.
Rozgrzewa i to mocno, tak że czuć jak ten tłuszcz sie spala 😉 Co nie?