Drogi facecie, często jest tak, że twoja kobieta wysyła cię na zakupy po rybę i wtedy zwykle padasz łupem 'przemiłych’ Pań ekspedientek, dla których rybka jest zawsze świeża (a facet a zakupach jest zawsze naiwnym idiotą).
Po powrocie do domu żona piekli się, co za smrodofona kupileś. Dziękuj w tej chwili swojej żonie, bo ma na 100% racje, zatrucie nieświeżą rybą to najgorsze z zatruć, które może zniweczyć twoje osiągnięcia treningowe z ostatniego okresu.
Po zatruciu rybą będziesz jak zombie. Nie polecam. Jak się przed tym ustrzec, jak rozpoznać świeżą rybę?
- Rybie oczy powinny być klarowne, mętne, przydymione oczy = ryba nieświeża.
- Rybia tuszka powinna być jędrna i twarda w dotyku, łuski nie powinny odchodzić – poproś ekspedientkę o foliową rękawiczkę i dotknij ryby. Jak odmówi, bądź bardziej stanowczy i zażądaj oględzin ryby.
- Zaglądnij w skrzela, nie mogą być szare, ani ociekać dziwnym glutem-śluzem.
- Patroszonej rybie zaglądnij do brzucha, resztki krwi powinny być czerwone, a nie czarne.
- Zbliż nos do ryby i ją powąchaj, zapach starego capa, czy kutra rybackiego rocznik 1933 oznacza, że ryba jest stara.
Pamiętaj, sklep rybny, zwłaszcza w głębi lądu, z dala od Pomorza, to miejsce gdzie statystycznie najbardziej się oszukuje klienta. Pamiętaj, wchodząc do rybnego, czy na stoisko rybne w markecie wchodzisz jako zwiadowca we wrogi teren. Twoja misja jest jedna – dostać świeża rybę, nie bacząc na fortele wrogiego wywiadu (=uśmiechnietych ekspedientek).
Po czym prawdziwy mezczyzna juz po powrocie do domu, powinien juz z progu zazadac przyrzadzenia zakupionej swiezej rybki. I niekoniecznie musi sie to rownac, natychmiastowej konsumpcji 😉
No chyba, ze akurat w planach bylo przygotowanie np.: karpia w occie (co na marginesie jest rowniez racjonalnym podejsciem w sytuacji kiedy na Swieta Bozego Narodzenia poszalelismy na stoisku ze swiezym karpiem 😉 .
Od siebie jak zwykle dodam uwagi.
Po pierwsze i najważniejsze zatrucie rybą należy do najcięższych zatruć pokarmowych i wtedy wysiłki nawet wielu miesięcy treningów idą w łeb. Może to się nawet skończyć szpitalem.
Zasada numer jeden – nie jesteś pewien ryby – nie kupuj jej i nie jedz.
Zasada numer dwa – nie masz absolutnego zaufania do smażalni ryb/lokalu – poprzestań na frytkach z keczupem.